Korzystamy z plików cookies i umożliwiamy zamieszczanie ich osobom trzecim. Pliki cookie pozwalają na poznanie twoich preferencji na podstawie zachowań w serwisie. Uznajemy, że jeżeli kontynuujesz korzystanie z serwisu, wyrażasz na to zgodę. Poznaj szczegóły i możliwości zmiany ustawień w Polityce Cookies

[ OK ]

Jak mówić, by Cię słuchano

Próżno szukać jednego najlepszego sposobu na to, żeby mówić tak, by być słuchanym, bo takiego po prostu nie ma. Ba, nie istnieje nawet jeden określony zestaw tego rodzaju zasad. Wprawdzie głowili się nad nimi już starożytni, ale mnogość czynników, które mają wpływ na nasze mówienie, jest ogromna, a może nawet niezliczona – stwierdził prof. Jerzy Bralczyk w swoim wykładzie wygłoszonym w ramach cyklu „Wielkie pytania w nauce”. I dodał: „Za pośrednictwem mowy przede wszystkim nawiązujemy kontakt. Lepiej, żeby rozmowa była udana, a nie skuteczna.

Czy rzeczywiście ten specjalista z zakresu języka mediów, reklamy i polityki ma rację? Czy Bralczyk, jeden z najpopularniejszych autorytetów normatywnych w dziedzinie języka polskiego, który niemal całe swoje życie poświęcił właśnie wyjaśnianiu, znaczeniu i ewolucji języka się nie myli? Przecież już starożytni Grecy doceniali sposób mówienia. Dlatego stworzyli retorykę, która także i wczasach nowożytnych uważana była przez jednych za naukę, a przez innych za sztukę mówienia. Od tamtych czasów życie na naszej planecie tak bardzo się zmieniło. Latamy w kosmos. Mamy telewizję satelitarną, telefon komórkowy oraz Internet. I… nadal uczymy się, głowimy, nawet prowadzimy badania nad tym: jak mówić do innych, by nas słuchano!

Albert Mehrabian, psycholog, profesor Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles jest autorem zasady: 7%-38%-55%, która znana jest też jako reguła: 3V (Verbal, Vocal & Visual). Zgodnie z nią słowa to zaledwie 7% przekazu, natomiast resztę stanowią elementy niewerbalne. Intonacja głosu to 38%, a mowa ciała 55% znaczenia komunikatu.  Z kolei naukowcy z University of Chicago Booth School of Business dowiedli, że gdy chcesz, by inni Cię słuchali, musisz mówić o tym co chcesz i lubisz, a nie czego dokonałeś. Natomiast Krzysztof Litwiński, były zawodowy tłumacz rozmów m.in. prezydenta USA G. Busha seniora czy brytyjskiej premier M. Thatcher, szczycący się posiadaniem pierwszej w Polsce prestiżowej amerykańskiej licencji coachingowej Certified High Performance Coach™ uważa, że należy mówić przede  wszystkim wolniej, niż się myśli. „Im wolniej, tym lepiej! Często wyrzucamy z siebie słowa, aby jak najszybciej znaleźć się „na mecie”. Jednak „meta” jest wtedy, kiedy dotrzesz do słuchacza, a nie wtedy, kiedy skończysz mówić. Cisza krzyczy najgłośniej – rób pauzy. Kropki i przecinki wymyślono nie po to, aby utrudnić dzieciom klasówki, ale aby w odpowiednich miejscach robić przerwy na myślenie. Tobie pozwalają one zebrać myśli do mówienia dalej, a słuchaczowi „przetrawić” to, co usłyszał. Wtedy jest ciekaw, co dalej.

Oczywiście jest jeszcze całe mnóstwo „złotych” zasad skutecznego mówienia. Którą z nich wybrać? Której zaufać? Prof. Bralczyk wskazał na jakże ważny problem: Gdy obok siebie ustawimy nagą prawdę i nagie kłamstwo, to prawdę od kłamstwa odróżnimy. Gdy jednak pięknie się ubiorą będzie to już niemal niemożliwe. Piotr Tymochowicz, autor „Komunikatu Otwartego” znalazł na to sposób. Uważa, że wcale nie musimy ubierać swojej prawdy, a kłamstwo po prostu odrzucić. Gdy „będziemy odkrywali nasze emocje w związku z obecnością czy rozmową z innymi – spotkamy się z naturalnym, nie wymuszonym zainteresowaniem” przekonuje Tymochowicz.  W rozmowie musimy zdawać sobie sprawę z tego, że dla ludzi najciekawsze jest to wszystko co dzieje się teraz. W tym ułamku sekundy, a nie 10 lat temu, czy nawet kilka chwil temu. Jaki zatem jest sposób Tymochowicza na to, by być słuchanym?

Przede wszystkim otworzyć się emocjonalnie.  Otwarcie emocjonalne, możemy zastosować na trzech różnych poziomach komunikatu.

Poziom Pierwszy, to: powiedzenie wprost jakie emocje odczuwamy, czyli na przykład stwierdzenie: „Jestem strasznie zdenerwowany”.

Drugi poziom to powiedzenie co przeżywamy w związku z tym właśnie, że jakieś emocje przeżywamy, czyli na przykład zdanie: „Wstydzę się przyznać, jak bardzo jestem zdenerwowany”.

A trzeci poziom stosujemy, gdy mówimy: „Cieszę się, że mogę wam się przyznać do tego jak bardzo się wstydzę, że jestem zdenerwowany”.

Korzyść, jaką natychmiast uzyskujemy ze stosowania narzędzia otwartości emocjonalnej jest taka, że w pewien sposób wymuszamy symetryczną reakcję - wymuszamy otwartość u naszego rozmówcy i poniekąd zmuszamy go do słuchania. Poczucie, że jesteśmy słuchani nie musząc niczego ukrywać ani udawać to bardzo duży komfort. Na koniec chcę Wam powiedzieć, że czuję się świetnie mając świadomość, że właśnie czytacie, to co dla Was napisałem.